ZAMKNIĘTE.
Agnieszka – mama Joanna. Iwona – mama Maria.
Matki i córki.
Sytuacja odwrócona. Na starość matki zajmują się swoimi
niepełnosprawnymi córkami 24 godziny na dobę. Bez przerwy. Po prostu.
Po pierwszych wizytach nie mogę przestać myśleć.
Przychodzę do niepełnosprawnych córek, ale po wyjściu – myślę o
matkach. Jak im pomóc. Jak dać im odetchnąć. Żeby choć na chwilę mogły
pobyć z samymi sobą. Żeby zapomniały. Tylko – czy one tego potrzebują?
Czy one to jeszcze potrafią? Bo sytuacja jest nieodwracalna. I tak
będzie do końca.
(Ania E. poprawia mnie – hej! nie „do końca” – nieprawda – przecież
może się coś zmienić – pracujemy też na to! Ma rację.)
Kiedyś pielęgnowały niemowlęta. Teraz – dorosłe kobiety.
Przychodzę, jestem, wychodzę. One zostają.
To chyba najtrudniejsze.
To chyba najbardziej mnie zaskoczyło.
Sytuacja ZAMKNIĘTYCH wydawała mi się koszmarem. Po pierwsze – ciało,
które odmawia współpracy. Po drugie: jeśli ktoś z zewnątrz nie zechce
i porządnie nie sprawdzi – lekarze zdiagnozują, że nikogo w tym ciele
już nie ma. Po trzecie – to, że relacje ZAMKNIĘTYCH sprowadzają się do
kontaktów z lekarzami, fizjoterapeutami i najbliższą rodziną. Że nie
widują nikogo więcej. Że również najbliżsi po latach się wykruszają. I
zostają tylko rodzice – częściej – jeden rodzic.
Pomyślałam, że chcę coś zrobić, i że jedyne co mogę/umiem zrobić, to
poszerzyć rzeczywistość ZAMKNIĘTYCH przez spotkania z różnymi ludźmi.
Takimi, których polubią albo nie. Ale że będą jacyś inni.
I to się dzieje. Powoli.
Na razie w naszym mieście jesteśmy trzy, czasem dochodzi czwarta.
Natalia S., Ania E., Ania G. i czasem Ania C.
Dzielimy się. Organizujemy. Zastanawiamy się, co można więcej lub
lepiej zrobić. Jak nawiązać kontakt z Iwoną – czy jest uparta i się
„ukrywa” – czy może projektujemy jej rozumienie i świadomość
sytuacji? Kim jest? Kim jest teraz? Spotykamy się z Jej dawnym
koleżankami, pytamy kim była. Chcemy rozpoznać Jej potrzeby. Idziemy z
Nią na spacer. Robimy masaż twarzy. Obcinamy paznokcie. Kran w
łazience od tygodni nie działa? Znajdujemy dobrego hydraulika.
Operacja strun dla Agnieszki – tu trudniej;) Zastanawiamy się, jak
skutecznie zorganizować zbiórkę pieniędzy. Z Agnieszką jest pełen
kontakt, ale nie ma strun – więc porusza bezgłośnie ustami zdana na
mamę – tłumacza.
Powoli.
To się dzieje powoli.
To czasem frustruje.
Pewnych spraw nie odwrócimy.
I nie możemy być tam codziennie.
Ale mamy wpływ na chwile. A w tych chwilach może się wiele wydarzyć.
Kandyzowane jabłka wg przepisu Joanny i Agnieszki.
Ptasie mleczko od Marii i Iwony.
Opowiadanie Elizabeth Strout przeczytane z podziałem na role.
Nożyczki do paznokci od Ani E.
Pierniki od Natalii i małegoTymona.
Rysunek choinki od małego Borysa i Olega.
Lwy morskie sfilmowane w Kalifornii przez Anię.
Niech się dzieje!
Dobrego Nowego Roku 2019.